Czy zapłacimy za wizytę u lekarza? Polacy podzieleni, budżet NFZ – na krawędzi

Pomysł wprowadzenia dodatkowych opłat za niektóre usługi w publicznej służbie zdrowia wraca w nowym kontekście – dramatycznego niedofinansowania systemu. Rząd analizuje rozwiązania stosowane m.in. w krajach bałtyckich i Portugalii, gdzie drobne opłaty mają zniechęcać do fikcyjnych zapisów i wzmacniać finansowanie państwowej ochrony zdrowia. Tyle że Polacy – jak wynika z sondażu IBRiS – nie są do tego pomysłu przekonani.

Opłata czy dostęp? Społeczeństwo rozdarte

Z badania IBRiS wynika, że niemal połowa respondentów sprzeciwia się dodatkowym opłatom, nawet jeśli miałyby skrócić kolejki. Przeciwko opowiada się 48,6 proc. ankietowanych, w tym aż 31,7 proc. to osoby zdecydowanie negatywnie nastawione. Za takim rozwiązaniem opowiada się 42,9 proc. badanych, z czego tylko 12,6 proc. deklaruje zdecydowane poparcie. Trudno więc mówić o jednoznacznym mandacie społecznym – raczej o nieufności, która przez lata narastała wobec instytucji publicznych. Pomysł, który dla wielu może oznaczać realną ulgę w dostępie do lekarzy, dla innych staje się zapowiedzią pogłębienia wykluczenia.

Finansowy dramat w NFZ. Lekarze biją na alarm

Eksperci ostrzegają – sytuacja finansowa Narodowego Funduszu Zdrowia staje się krytyczna. W 2024 roku zdarzył się dzień, kiedy na koncie centrali NFZ pozostało… mniej niż 300 tys. zł. To nie pomyłka – tyle miała do dyspozycji instytucja, która każdego dnia odpowiada za zdrowie milionów obywateli. W tle toczy się spór między resortami zdrowia i finansów o plan finansowy na kolejne lata. Ekonomiści ostrzegają: w najbliższym czasie w budżecie może brakować nawet 30 miliardów złotych rocznie. W tym kontekście każda propozycja nowych źródeł finansowania – nawet kontrowersyjna – zyskuje na znaczeniu.

Prywatna alternatywa już stała się normą

Ekonomistka SGH, prof. Monika Raulinajtys-Grzybek, zauważa, że Polacy i tak płacą za leczenie – tylko że z własnej kieszeni, w prywatnym sektorze. Zamiast zasilać system publiczny, finansują równoległy rynek. Jej zdaniem dodatkowe, niewielkie opłaty mogłyby przynajmniej częściowo odwrócić ten trend – pod warunkiem, że zostaną wprowadzone mądrze. Dziś jednak, w społeczeństwie zmęczonym rosnącymi kosztami życia, każda nowa danina traktowana jest jak zamach na resztki stabilności.