Podczas rozmowy w Radiu Zet Robert Biedroń po raz kolejny odniósł się do stanu zdrowia swojego partnera, europosła Krzysztofa Śmiszka. W głosie polityka słychać było niepokój – mówił o chorobie, która wciąż pozostaje zagadką dla lekarzy i utrudnia codzienne funkcjonowanie.
Słowa, które trudno było wypowiedzieć
Gdy Bogdan Rymanowski zapytał o zdrowie Śmiszka, Biedroń na chwilę zamilkł. W studiu zapadł krótki moment ciszy, jakby szukał właściwego sposobu, by ubrać w słowa coś, czego sam jeszcze nie rozumie do końca. – Niestety mogłoby być lepiej. Choroba wciąż nie została zdiagnozowana. Krzysztof z trudem się porusza, czekamy na kolejne badania – powiedział. Dodał, że mimo trudności obaj starają się zachować spokój i liczą na przełom w diagnostyce. Poprosił też słuchaczy o wsparcie i trzymanie kciuków.
Choroba, która odbiera codzienność
O problemach zdrowotnych Śmiszka wiadomo od października. Polityk przyznał w rozmowie z „Faktem”, że partner jest poważnie chory i przebywa na zwolnieniu lekarskim. W programie Kropka nad i Krzysztof Śmiszek opowiadał, że choroba atakuje jego kości, powodując trudności w poruszaniu się i wykonywaniu prostych czynności. Wspomniał, że porusza się przy pomocy sprzętu ortopedycznego i jest w trakcie intensywnej terapii.
W obliczu niepewności
Śmiszek zachował wobec sytuacji niezwykłą powściągliwość i wdzięczność wobec lekarzy, którzy – jak podkreślił – wykonują „świetną robotę”. – To choroba, której źródła wciąż są nieznane. Czasem trzeba się zatrzymać, odpocząć i pomyśleć, co dalej – mówił w programie Moniki Olejnik. Jego słowa brzmiały spokojnie, choć w tle dało się wyczuć ciężar sytuacji, z którą mierzą się obaj politycy – i która, jak widać, wymaga nie tylko leczenia, ale też cierpliwości i siły.